środa, 29 lipca 2015

Jakby początek. Dzień dobry!

Bardzo lubiłam pisać dla F5. Nie było w tym regularności, ale był zapał. Jednak czasem to za mało, gdy nadchodził tekst jakby przeterminowany. Chyba właśnie przez 'nieświeżość' niektórych zapisków współpraca nam stanęła. I nawet wiem gdzie - między Kalifornią a Nową Zelandią. Starałam się robić przesyłki najświeższe z możliwych, ale nie jest to łatwe jak dynamicznie się przemieszczam. Czasem kończyłam tekst już w innym kraju, chociaż emocje i opis były bieżące, ale miejsce już nie. Czasem czekałam na wenę. Wtedy to była amba niestety, bo musi wena przyjść, a amba przejść. A czasem sama redakcja kisiła mój tekst przez tygodnie, bo nie było jak go puścić w eter.

Jeśli ktoś mnie śledził tylko na F5 to myśli, że umarłam. Gdzieś w okolicach Wielkiego Kanionu. A tu proszę: mam się dobrze i już drugi rok w drodze. I tak sobie pomyślałam, jeszcze w Australii, że nie będę cisnąć F5 pomimo, że kocham. Odpuszczę, żeby pisać kiedy chcę, jak chcę, wrzucać nawet najstarsze suchary z zeszłego roku, jeśli mi przyjdzie na to ochota. Będę mieszać kraje i daty, bo mam cichą nadzieję, że te moje teksty są uniwersalne i czyta je sie dobrze bez względu czy zdarzyły się wczoraj w Pinang czy rok temu na Hawajach. Czy czytasz je dzisiaj czy przeczytasz w 2023, bo cytując za F5: ten feed jest o tym, co w jej trakcie (podróży dookoła Świata) Mila widzi, czuje i myśli. Chociaż będę tęsknić za "Mila, kiedy tekst?". 

A jaki piękny był mój feed i jakie fajne jest F5 można zobaczyć/poczytać tu:

Love, peace & Mila
George Town, Penang, Malezja
lipiec 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz